Historia metamorfozy łazienki na poddaszu.
Czy z brzydkiego i starego da się zrobić ładne i nowe?
Czy brzydkie może być ładne? Czy stare może być nowe? W życiu z tym bywa różnie, ale w przypadku wnętrz jest niemal pewne, że tak.
Metamorfoza, bo o tym będzie mowa, to nic innego jak przemiana. Może być kosmetyczna lub gruntowa, obejmująca nawet burzenie ścian,kojarzona z mnóstwem kurzu, brudu i gruzu. Tak było w przypadku tej łazienki.
A wszystko zaczęło się tak....
Najpierw było marzenie, żeby ładnie mieszkać. Marzenie stało się celem, który wymagał działania. Były prace, mnóstwo prac, żeby móc cel osiągnąć. Na koniec, najfajniejsze- radość z tego, że już koniec, że już jest czystko, że jest ładnie, że daliśmy radę i że marzenie się spełniło.
Przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac remontowych aranżacja łazienki z duchem lat 80-tych była iście koszmarna. Przerobienie jej w nowoczesne wnętrze, pełne klasy i elegancji wydawało się zadaniem piekielnie trudnym, ale nie taki diabeł straszny jak go malują. ;)

Stan łazienki w dużym uproszczeniu można opisać właśnie tak:
- ściany pokryte tapetą z imitacją kafli,
- na podłodze położona szara płytka PCV,
- małe drzwiczki z wysokim progiem prowadzące na strych,
- armatura z lat 80-tych, żeliwny grzejnik,
-naczynie wyrównawcze w kształcie bojlera zainstalowane pod sufitem,
-nieotwierane okno wychodzące na strych z widokiem na krokwie dachowe,
- instalacja wodnokanalizacyjna i elektryczna z końca lat 70-tych.
Przy każdej aranżacji, czy nowego, czy starego wnętrza obowiązuje CEL. Chcemy zmiany, chcemy pięknie mieszkać, marzy nam się stworzenie stylu i dążymy do tego. Jeżeli działacie sami to musicie wiedzieć czego dokładnie chcecie, jak działacie w teamie z projektantem macie to zadanie ułatwione. I w jednym i drugim przypadku to Wy pozostajecie WIZJONERAMI i basta.
Jeżeli odrzucacie współpracę z projektantem, pamiętajcie o PLANIE. Bez niego ciężko będzie ogarnąć wszystkie wymogi na poszczególnym etapie remontowym. Tak zwany plan działania. Będziecie musieli przecież ekipie budowlanej przedstawić co, gdzie i jak ma wyglądać.
Jaki był mój plan działania?
W założeniu było zlikwidowanie ściany między łazienką a strychem i wykorzystanie bezużytecznej powierzchni na potrzeby łazienki. Priorytetem oczywiście była wymiana instalacji elektrycznej i wodnokanalizacyjnej. Dodatkowo montaż okien dachowych, ocieplenie dachu i zmiana całego PRL-owskiego wyglądu łazienki. Pełni nadziei, że wszystko pójdzie gładko, ruszyliśmy z machiną prac.

W przypadku starego pomieszczenia wcześniej, czy później pojawią się problemy. Dużo łatwiej jest aranżować wnętrza nowe niż przerabiać stare na nowe. Już na etapie wyburzenia zaczęły się pierwsze schody: konstrukcja dachu nie wytrzyma bez wsparcia ścianki. Konieczne było zatem zatrudnienie fachowca od krokwi dachowych, aby mógł je wzmocnić odpowiednią belką. Pociągnęło to za sobą dodatkowe koszty i przedłużony czas remontu. Później przyszła kolej na montaż okien dachowych i kolejną przeszkodę. Aby móc zrobić odpowiedni otwór pod okna dachowe trzeba było przerobić konstrukcję dachu. Znów pierwotny kosztorys uległ zmianie. Dlatego warto mieć z założeniu widełki- o ile możecie przekroczyć budżet remontu, żeby nie popaść w ruinę finansową. ;)

Płytki wybrałam takie, które najbardziej pasowały do wizji mojej łazienki. Tu postawiłam na polską markę PARADYŻ CERAMIKA. Zwymiarowaną łazienkę przeliczyłam na m2 i wiedziałam dokładnie ile potrzebuje kafli. Całe szczęście, że sklepy oferują wyliczenie na podstawie wymiarów pomieszczenia i macie gwarancję, że kupicie ich odpowiednią ilość. Pamiętajcie, żeby dać 10% narzutu w przypadku płytki prostej i nawet 20% w przypadku płytki wzorzystej. Do położenia kafli potrzebny jest jeszcze klej oraz fuga. Ja miałam polecone, przez wykonawcę, produkty firmy MAPEI- klej MAPEI KARAFLEX EXTRA S1 i fugę MAPEI ULTRACOLOR PLUS. Duża paleta kolorów fugi pozwoliła na idealny dobór barwy pod płytki.


Po etapie najmniej przyjemnym- wszechobecnego kurzu i brudu, nadszedł w końcu czas najprzyjemniejszy- dekorowanie. Moje ulubione detale- komoda, lustro, oświetlenie, dodatki...i tak jak dość szybko znalazłam w e-sklepach, tak najwięcej problemu miałam z odpowiednią szafką. Widziałam, że musi być biała z szufladami, dość prosta a zarazem elegancka. Kompletnie nic mi nie odpowiadało- albo zwyczajnie mi się nie podobało, albo cena była kosmicznie wysoka. Zdecydowałam, że zaprojektuję ją sama a stolarz wykona. I tak powstał mój pierwszy, autorski projekt mebla. Prosty, elegancki, ponadczasowy, dokładnie tak, jak chciałam.

Do pełni brakowało tylko dodatków i tu z pomocą przyszły sklepy internetowe. Przy aranżacji korzystałam głównie z DECORATORE.PL i ALMIDECOR.COM.
GOTOWE! Z PRL-owskiego wnętrza pozostały tylko wspomnienia ;)
Jak podoba się Wam ta zmiana?





Teraz pozostało tylko relaksować się w wannie pełnej, pachnącej piany.
Enjoy! ;)


A może ktoś z Was chce pochwalić się swoją metamorfozą? Piszcie do mnie :D
Miłego! ;)